11 października 2013

OO4. Wywiad z Agnieszką Sulikowską-Radi

Od jak dawna Pani gotuje?

Gotuję chyba od zawsze...pamiętam już w szkole podstawowej gotowałam rodzicom obiady...nie pamiętam już czy były jadalne, czy rodzice z grzeczności udawali, że im bardzo smakuje hahahaha... Przeszłam chyba wszystkie kuchnie po kolei...od tradycyjnej polskiej przez skandynawską, arabską aż po chińską .....aż wylądowałam we Włoszech, gdzie zaczęła się prawdziwa przygoda...tysiące składników, targi pełne soczystych owoców, kolorowych warzyw, stragany z rybami w porcie...mieszkając we Włoszech całe życie kręci się wokół jedzenia...tacy już są Włosi.

Ma Pani jakieś inne hobby,  po za gotowaniem?

Hmmm w sumie to robię tysiące rzeczy jednocześnie....i zawsze staram się robić w miarę możliwości to na co mam ochotę, są jednak rzeczy, które towarzyszą mi od zawsze...uwielbiam książki najbardziej kryminały...Trylogię Millenium wchłonęłam w siedem dni, wszystkie trzy tomy. Jak tylko mam czas to czytam. Uwielbiam uprawiać rośliny...szczególnie zioła...zawsze miałam ogródek....to za domem , to na parapecie..teraz mam grządki na balkonie ....

Jednym z najważniejszych moich hobby jest sport....trenowałam siatkówkę, kick-boxing, kajakarstwo i jeszcze innych kilka....z wykształcenia jestem również nauczycielem wf, po drodze zostałam instruktorem jazdy na rolkach, płetwonurkiem, ratownikiem wodnym... sport przewija się przez całe moje życie od lat ale nie wyobrażam sobie tygodnia bez pójścia na basen, jazdy na rowerze, czy rolkach...

Co w MasterChef ‘ie  podobało się Pani najbardziej?

Najbardziej podobała mi się atmosfera jaka panowała wśród uczestników, można było rozmawiać o gotowaniu godzinami i nikt nie był znudzony. Pamiętam wieczorami spotykaliśmy się, żartowaliśmy z siebie, z dnia nagraniowego, z dań które ugotowaliśmy...wymyślaliśmy dla nich nowe śmieszne nazwy...oj działo się wieczorami.

Którego z jurorów polubiła Pani najbardziej?


Michel nie ma konkurencji, jest wspaniałym kucharzem i człowiekiem. Do dziś wspominam go z uśmiechem...dał mi wiele cennych rad, które pamiętam do dziś i wykorzystuję w gotowaniu.

Nabyła Pani przyjaciół w tym programie?

Z Basią Ritz poznałyśmy się w kolejce do rejestracji na pre-castingu w Gdyni....przypadek chciał, że gotowałyśmy obok siebie.....i od tego momentu trzymamy się razem...jakbyśmy się znały od lat...po prostu rozumiemy się bez słów ....jestem w kontakcie z resztą uczestników, w miarę możliwości widzimy się, dzwonimy do siebie...do dziś jesteśmy zgraną paczką....

Co czuła Pani gdy usłyszała słynne „Oddaj Fartucha”?

Była wielka ulga..że to koniec i już nie trzeba się stresować, bo byłam zmęczona już głównie psychicznie...nie jestem przyzwyczajona do ciągłego stresu i miałam już dość.... z drugiej strony żal mi było się "rozstawać" z Basią...często żartowałyśmy, że pociągniemy to od początku do końca... ale tak miało być i tyle..dziś nie mam do siebie żalu...Basia nie miała konkurencji po prostu była bezapelacyjnie najlepsza i nic by to nie zmieniło, bo i tak finał należał do niej.

Jak było w Barcelonie, bez rodziny z samymi jurorami i uczestnikami?

W Barcelonie było super... Troszeczkę za mało czasu na zwiedzanie....a praktycznie zero wolnego czasu....na szczęście wieczorami z Basią i Miłoszem siedzieliśmy w małej restauracyjce i zajadaliśmy się hiszpańskimi tapasami, popijając zimną cavę...było super...do dziś wspominamy ostatni wieczór przed wyjazdem...jak świętowaliśmy ich przejście do finału. 

Jakiej muzyki Pani słucha ?

O matko.... wszystkiego....z polskich wykonawców lubię Kamila Bednarka, bo rano nastraja mnie pozytywnie na cały dzień...z muzyką zależy u mnie od humoru....raz słucham System of Down, raz muzyki relaksacyjnej czy poważnej...innym razem mam ochotę na salsę...w sumie to słucham wszystkiego...nie przepadam tylko za hip-hopem...Właśnie spojrzałam na półkę z płytami...stoją po kolei , Adele, Lana del Rey, Maria Mena, The Lumineers, wszystkie albumy Pink Floyd, prawie wszystkie  Bjork, Andrea Bocelli, Salsa compilation kilka płyt, Roger Waters i jeszcze kilka innych.

Twoja najlepsza i najgorsza potrawa w MasterChefie ? 

Kalmary zdecydowanie najlepsze....robiłam je jeszcze kilka razy po programie i wszyscy się zachwycali...najgorsze....to chyba przystawki w Barcelonie...nie dlatego, że były niesmaczne, bo w smaku były dobre, jednak zdecydowanie nie na półfinał.. Przecięty palec nie pomagał w gotowaniu, ale i tak mogłoby być lepiej...

Czy poszła by Pani jeszcze raz, gdyby wiedziała, że los się tak potoczy?

Nie wiem czy bym poszła...jeżeli chodzi o ludzi to jak najbardziej.  Jednak gdybym wiedziała, z jakim stresem się to wiąże, to nie wiem...ciężko zdecydować tak z perspektywy czasu....powiem tak: cieszę się, że tam byłam, ale i cieszę się, że to już za mną ...

Chciałabyś pracować w TV?

Nie wiem..zależy co to miało by być.....jeżeli coś śmiesznego i bezstresowego, to czemu nie....

Julia & Misia